W pewnym mieście w północno-wschodniej Polsce żyła trzydziestopięcioletnia kobieta, która strasznie kuśtykała. Już w przedszkolu i pierwszych klasach podstawówki dzieci strasznie jej dokuczały, przezywając starą babcią. Nie wiedziały, że dziewczynka cierpiała na dysplazję stawów. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku diagnostyka stawów we wczesnym okresie niemowlęcym nie była popularna, więc schorzenie nie było w porę zdiagnozowane. Zaniedbanie doprowadziło do tego, że potrzebna była proteza stawu biodrowego. Kobieta całe życie leczyła się w poradniach ortopedycznych, uczęszczała na rehabilitację, jednak niewiele to dawało. Straciła już nadzieję, że jej stan zdrowia kiedykolwiek się poprawi. Zapisała się na wizytę do najlepszej w Polsce poradni ortopedycznej, na którą czekała dwa lata. Doktor X, widząc stopień zaawansowania choroby, natychmiast stwierdził, że proteza stawu biodrowego jest jedynym rozwiązaniem poprawiającym komfort życia kobiety. Operacja była długa i skomplikowana, ale jej efekty przerosły oczekiwania.